czwartek, 26 listopada 2009

wróciłam

wiem że to niemądre ale od powrotu tęsknię za tą pogodą, beztroską i masochistycznie sprawdzam oferty lastminute ;) nie ma to wielkiego sensu bo do następnego wyjazdu ho ho ho ;)


wróćmy do zdjęć, przynajmniej częściowo ;)
ktos kto mnie zna, bądź śledzi tego bloga wie na pewno że uwielbiam koty. Od czasu przeprowadzki do nowego mieszkania myślałam o tym by kot się u nas pojawił i by sprawił by było po domowemu. I tak mijały kolejne miesiące i jakoś się nie składało. Aż do czasu pewnej sesji przedślubnej Karoliny i Andrzeja, chodziliśmy sobie po Warszawie, rozmawialiśmy, trochę zdjęć też robiąc w tzw między czasie ;)






i wtedy spotkałam GO!


miauczał, wyglądał jak kupka nieszczęścia z zaropiałymi oczami, wystającymi żebrami i lokatorami w sierści. Ale nie było wyjścia, Bazyl podbił moje serce - zdjęcia się skończyły, ja wsiadłam do taksówki i pojechałam do domu z małym piszczącym kociakiem. W domu czekał na mnie niezbyt szczęśliwy Maciek... ale to już inna historia ;)




na początku Bazyl przypominał nietoperza, miał wielki łepek, chude nóżki, długi ogon. Teraz jest już zdrowym, odpasionym ;) kociakiem podbijającym niewieście serca. Moja mama która przygarnęła Bzyla pod naszą nieobecność dzwoni teraz codziennie a jej pierwsze pytanie brzmi zawsze - jak tam Bazyl? ;)


ps.

Zapomniałam napisać że na wyspie nie tylko leżałam na plaży i kąpałam się w morzu. Raz czy dwa wzięłam do ręki aparat, efekty pewnie pojawią się na blogu - a na razie zapowiedź :)

wtorek, 3 listopada 2009

poleciała

będzie po 19.XI :) komputera będzie się starała unikać ale na maile co kilka dni odpowie. I tylko piasek, palmy i woda



do zobaczenia :)