środa, 9 grudnia 2009

jestem fotografem i pracuję jeden dzień w tygodniu

prawda to? niestety to wierutna bzdura :) ktoś to nawet ładnie opisał i zrobił piękny diagram http://www.ispwp.com/the-secret-life-of-wedding-photographers.html


jak to dobrze że kocham tą pracę, męczyłabym się strasznie gdyby tak nie było ;)

wszystkie zamieszczone wypowiedzi w tym artykule są jakby moje, spodobało mi się zwłaszcza określenie Jamie'go Boswortha (...) "where April to November is one long blur" ładniej bym tego nie ujeła :) Moja rodzina i przyjaciele wiedzą że w te miesiące mnie nie ma, odzywam się skruszona zwykle wczesną zimą by znów nawiązać kontakty. Dobrze że jest zima :)

6 komentarzy:

anna parys pisze...

to może: http://keepingfilmalive.blogspot.com/2009/09/interview-with-gina-leigh.html ? :)

Ewa Lena Brzozowska pisze...

Aniu dziękuję za linka - jest świetny.

wielokrotnie myślałam by pracować na filmach, od nich przecież zaczynałam - ale na myśleniu się kończy. Znajduję jednak ciągle zbyt wiele minusów w temacie film+fotografia ślubna, rzeczy na które nie mam wpływu - a które moga pójść żle. Ja to cykor jestem, wole cyfrową pewność :)

ale inne sesje - hmm to mogłabym wrócić do filmu - racja

anna parys pisze...

Rozumiem Twoje obawy. Bo to wielka odpowiedzialność i stres, że coś mogłoby się nie udać.
Ale zauważ, że Gina nie przeszła od razu w całości na film. Wprowadzała go stopniowo
i dopiero gdy poczuła się pewnie zrezygnowała całkowicie z cyfry. To trochę jak odwyk ;)

Poczytaj sobie inne wpisy na keep film alive. Zobacz jak innym udało się powrócić do
fotografii tradycyjnej i jakie korzyści im to przyniosło.

Znam i podziwiam Twoje analogowe fotografie od lat i trochę tęsknię do nich :)
Chyba dlatego zdecydowałam się na podanie Ci tego linku. Myślę, że warto to rozważyć.

Olesku.pl pisze...

Hehehe, od razu jeszcze by się przydała ankieta dla klientów "jak uważasz na co idą pieniądze, które zapłaciłeś/aś za ślub" ;)

Ludzie się nie spodziewają ile kosztuje choćby Photoshop w wersji komercyjnej, a już nie wspomnę o fakcie, że 'amortyzacja sprzętu' to już w 50% pojęcie przekraczające pojmowanie w ogóle... To tak ad foto w ogóle, nie tylko ślubnej.

Dramat, no. A Ty jeden dzień pracujesz i taką kasę wołasz! :D

Milosz W. pisze...

Aniu, spokojnie, bez emocji - nie podniecalbym sie amerykanskimi marketingowymi sztuczkami ponad miare. Polowa zdjec tychze autorow, ktorzy wystepuja na wspomnianym przez Ciebie blogu - jest niemilosiernie wyszopowana. Po co uzywac analoga, kiedy maltretuje sie go tak samo jak foty cyfrowe?
Ja to raczej widze, ze sie pieknie tam "marketinguja" - znalezli dziure w rynku, sposob na "alternatywnosc", podniesienie "prestizu" i radosnie sobie z tego korzystaja. Niestety nie idzie to w parze z moca fotografii... A wrecz czesto jest tak, jak napisal kolega Iczek tu: http://iczek.blogspot.com/2009/11/uposledzenie.html

Ewa - coz, mialem nadzieje, ze wspomniany przez Ciebie poczatek zimy bedzie w grudniu - ale zapowiada sie raczej na styczen ;) Wiec lacze sie w bolu ;)

anna parys pisze...

Miłosz,
nie znałam prac wszystkich autorów wymienionych na rzeczonym blogu (śledzę poczynania jedynie dwóch osób)lecz przeglądając teraz te inne porfolia trudno się z Tobą nie zgodzić.
Niejednokrotnie odnaleźć w nich można ślad opisanej przez Iczka przypadłości.

W kwestii podanego przeze mnie linku to w istocie, może to hamerykański marketing ale do mnie artyków ów trafił, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, ile czasu zajmuje mi przygotowanie zdjęć z analoga a ile z cyfry.
Jeśli dodać do tego stopień mojego zadowolenia z efektów zdjęć na cyfrze vs. film to wniosek jest prosty :)